W alawanckiej kopalni węgla zjawiłem się w ten sam dzień, gdy przeczytałem, że dostałem się do pracy w tym zakładzie. Szybko spakowałem swoje bambetle i udałem się w kierunku Dworca Głównego. Bilety na pociąg kupiłem za łączną sumę 100 jordów, o dziwo w dwie strony, luksusowym ekspresem. Nie tak drogo muszę przyznać.
Peron 4 Zwierzogrodzkiego Dworca Głównego
W końcu nadjechał mój pociąg. Skład o numerze PKM01622 relacji Zwierzogród Główny - Alawancja. Ładny taki, biało-czerwono-czarny. Aż się chciało wsiąść do takiego ładnego pojazdu. Zająłem swoje miejsce i od razu zasnąłem. Obudziła mnie dopiero Pani Konduktor, która chciała bym okazał jej swój bilet. Tak więc zrobiłem, a następnie znowu położyłem się spać. Cała podróż potrwała łącznie 1,5h. Troszkę długo, ale było to spowodowane postojem w Przyrodowicach. Wysiadłem z pociągu i udałem się w kierunku swojego tymczasowego miejsca zamieszkania - Hotelu "Royal" w Alawancji. Alawancja to bardzo ładne miasto. Taki kurort dla narciarzy można by rzec. Ośnieżone szczyty gór było widać idealnie, wszakże na niebie nie było żadnej chmurki. Wchodząc do hotelu powitała mnie wysoka, młoda blondynka, która zabrała ode mnie moje bagaże i skierowała mnie do recepcji. Tam odebrałem klucze i zostałem zaprowadzony do mojego pokoju w którym czekały na mnie moje rzeczy. Zostawiłem wszystko, ze sobą wziąłem tylko portfel, telefon i klucze do pokoju. Skierowałem się w kierunku kopalni.
Po około 20sto minutowym spacerku doszedłem na miejsce. Wszedłem do głównego budynku skąd oddelegowano mnie do szatni. W mojej szafce, tak jak w kopalni kamienia, znalazłem hełm, kilof i ubranie robocze, które szybko przywdziałem. Wraz z kilkoma innymi górnikami skierowaliśmy się do windy, która zawiozła nas na najniższy poziom kopalni, ponad 550 metrów pod ziemią. Szybko zabraliśmy się do roboty. Wykopaną rudę przesypywaliśmy do wagoników, które następnie pchaliśmy do taśmociągu wynoszącego węgiel na górę. Kopaliśmy, i kopaliśmy. Modliliśmy się jednocześnie, żeby nas tu coś nie wysadziło...